Nie podobało się jej to wcale. Ani trochę. Musiała posłużyć dziadydze jako wsparcie, bo sam iść nie mógł. Nie podobało się jej to, ale co mogła poradzić. Jak już zdecydowała się go zaprowadzić do czwórki to nie było już odwrotu. Pocieszała się tym, że jak tylko mu się za śnie to znowu zasadzi mu kopa, takiego porządnego. Miała nadzieję, że w ten sposób sobie ulży. Oczywiście zabrała buteleczkę oraz karteczkę, na której było napisane co w buteleczce było. Tak na wszelki wypadek jakby miało się przydać.
Nie mogła powiedzieć, że nie wnerwiały jej spojrzenia ludków, których mijała. I nic poza tym, tylko się gapili tak jakoś dziwnie. Nie podeszli, nic nie powiedzieli, tylko się gapili. I to chyba było najgorsze. Durne gbury. Zamiast pomóc jej zaprowadzić go do oddziału medycznego to tylko patrzyli się jak sama się męczy. Też mi shinigami, obrońcy i w ogóle. Miała wrażenie, że w którymś momencie nie wytrzyma tego, że zostawi wąsacza i podejdzie do takiego co nic tylko by się gapił, żeby strzelić mu w łeb. I tylko tyle, strzelić w łeb po czym odejść i dalej prowadzić dziadygę do szpitala. Na szczęście udało się jej niczego takiego nie zrobić i jakoś udało jej się dotrzeć do biura pierwszej pomocy.
- Halo! Może mi ktoś pomóc? Znalazłam go na ulicy, może go ktoś zbadać czy coś? - zawołała od wejścia licząc, że jakaś reakcja nastąpi.